Nikita - 2014-02-26 20:39:14

Odkąd XXI wiek narzucił ludziom tempo życia równe szybkiemu ześlizgowi z zaśnieżonej górki na tyłku, w miastach zaczęły rządzić pieniądze, sława i władza. W Mount Cartier* wywrotka na oblodzonej ziemi zdarza się tylko dosłownie, a mieszkańcy pod względem znajomości popkultury prawdopodobnie stoją daleko za murzynami. Wszystko to dlatego, że tutaj liczą się ludzie. W tej małej mieścince przyjęło się, że jeśli sąsiad nie zna cię lepiej niż ty sam siebie znasz, to znak, że boryka się z pierwszymi oznakami Alzhaimera.

Nieznajomy długo się tu nie uchowa. Wystarczy parę godzin, a całe Mount Cartier trąbi o nowym przyjezdnym. Jeśli jesteś nim ty, prawdopodobnie uznasz, że znalazłeś się w prawdziwym Trójkącie Bermudzkim – odcięty od świata masz jednak szansę poczuć prawdziwą więź z naturą. Dosłownie, bo „milusie” niedźwiedzie grizzly, buszujące w publicznych śmietnikach, nie pozwolą ci zapomnieć o tym, że dzielisz z nimi teren. Tak przynajmniej twierdzi stary Higgins, który 30 lat temu sam wygrzebywał jednego z tych uroczych misi spod sterty odpadków. Niektórzy wolą pozostawiać tę historię w granicach fikcji, to co jest natomiast pewne to wiewiórki na ulicach miasta i szop pracz czający się za rogiem domu. Rdzenni mieszkańcy Kanady, których największy odsetek można spotkać właśnie w Mount Cartier, lubią nazywać ich małymi szkodnikami, a jedynym ich prawdziwym kłopotem okazują się skunksy. Jeśli widzisz podniesioną kitę, skierowaną w ciebie, wiej. Tej rady udzieli ci każdy mieszkaniec, mając na uwadze również własny nos.

http://mount-cartier.blogspot.com/

www.ogamedodatki.pun.pl www.logistic.pun.pl www.uwb7prawo.pun.pl www.comparare.pun.pl www.klasa1lnowysacz.pun.pl